|
Kogo kusi diabeł?
Przedsiębiorcę pogrzebowego urzędującego w szpitalnym prosektorium w funeralnym slangu określa się mianem łapizwłoka. Benedykt Hofman, przedsiębiorca pogrzebowy z Rudy Śląskiej, kręci nosem, bo łapizwłokiem nie został – ubiegłoroczny czerwcowy przetarg przegrał z kretesem. Zaoferował Miejskiemu Szpitalowi za dzierżawę prosektorium 3 tysiące złotych miesięcznie. Firma „Park Pamięci” wygrała 10 tysiącami czynszu na miesiąc. W rudzkim szpitalu umiera średnio 40 – 50 osób miesięcznie.
– Nie umiem udowodnić, że „Park” prowadzi tam akwizycję, ale odkąd wziął szpital, mamy mniej o 30 – 40 procent pogrzebów miesięcznie – ubolewa Hofman.
Kazimierz Opoka, właściciel „Parku Pamięci” broni się sierpniową statystyką. W sierpniu z szpitalu zmarło 37 osób, z czego „Park Pamięci” miał zorganizować pogrzeby tylko 6 zmarłym. Reszta nieboszczyków trafiła do miejscowej konkurencji.
– Pan Hofman mógł zaoferować wyższą kwotę niż my. Przegrał i teraz mu żal. Rodziny nie płacą „Parkowi” za mycie i ubieranie ciał osób zmarłych w szpitalu. Także od szpitala nie bierzemy pieniędzy za te usługi. Wcześniej pan Hofman kilka lat dzierżawił prosektorium. Miał więcej pogrzebów, teraz ma mniej. I tyle – podsumowuje Kazimierz Opoka.
Jak się opłaca taki biznes, skoro pieniądze idą też m.in. na pracowników, bieżące opłaty no i na czynsz dzierżawny? Czy to działalność charytatywna – pytamy Kazimierza Opokę. – No właśnie tak pasowałoby powiedzieć – mówi.
Dyrekcja Szpitala Miejskiego w Rudzie Śląskiej nie odpowiedziała redakcji „Memento” na pytanie, czy docierają do niej jakiekolwiek skargi na „Park Pamięci”.
Agnieszka i Paweł Światłowscy, przedsiębiorcy pogrzebowi z Łęczycy, zaobserwowali, że gdy ich konkurenci Grażyna i Tomasz Błaszczykowie przebywają na urlopie, mają po pięć pogrzebów w tygodniu. Kiedy są w mieście uda się zorganizować w porywach dwie ceremonie. Bywa, że całkowita posucha trwa i przez trzy tygodnie. Po Łęczycy krążą pogłoski, że zmarli z ambulansu trafiają zamiast do szpitalnej chłodni, do chłodni Błaszczyków. Szpital nie wydzierżawia prosektorium żadnej firmie pogrzebowej, ale dobre kontakty ze służbą zdrowia potrafią ponoć zrobić swoje...
Grażyna Błaszczyk, współwłaścicielka spółki Usługi Pogrzebowe w Łęczycy, jest pewna siebie. Mówi, że opowiadania o nich są niczym legendy o diable Borucie mieszkającym w podziemiach łęczyckiego zamku.
– Widocznie to on kusi tych, którzy nas pomawiają – domyśla się Grażyna Błaszczyk. – Jesteśmy na rynku od 20 lat, zapracowaliśmy sobie na markę. Reklamujemy się, reklam konkurencji nie widziałam. Zmarli trafiają do naszej chłodni, kiedy życzy sobie tego rodzina. Dyrekcja Szpitala Powiatowego w Łęczycy zaznacza, że nic nie wie o kontaktach swoich pracowników z firmami pogrzebowymi, zwłaszcza o „jakichś zakazanych”.
Światłowscy postanowili dojść po nitce do kłębka i wystąpili do szefostwa lecznicy o podanie liczby zgonów w roku 2008 i w pierwszym półroczu 2009. Na początku września otrzymali odpowiedź. W 2008 roku zmarły w placówce 333 osoby, a w pierwszym półroczu 2009 – 155 osób. Takie dane to dla Światłowskich pierwszy krok w prywatnym śledztwie.
– Jak się nawzajem będziemy pilnować, to może uchronimy się przed pokusami – konkluduje Agnieszka Światłowska.
Wcale się nie kryją
Są takie firmy pogrzebowe, które urzędują w prosektoriach i jak gdyby nigdy nic wystawiają faktur za usługi pogrzebowe. Jacek Lewandowski, przedstawiciel firmy „Wrzos” z Gryfowa Śląskiego, nie robi tajemnicy z tego, że bierze pieniądze za ubranie, kosmetykę i złożenie ciała do trumny na terenie szpitalnego prosektorium. Dotyczy to także zwłok z zewnątrz. Działalność w szpitalnym prosektorium prowadzi od trzech lat. Płaci co miesiąc 5 tys. zł czynszu. Przyznaje otwarcie, że gdyby nie możliwości zarobku, nie wyszedłby na swoje. Oprócz czynszu, podobnie jak inni przedsiębiorcy pogrzebowi funkcjonujący w szpitalu, płaci za media i remonty, wynagradza pracowników.
– Dzierżawa jest tytułem prawnym, a więc nie łamię przepisów. W umowie mam zapisane, że pierwszeństwo w przyjęciu do chłodni mają pacjenci szpitala, w której za pobyt, zgodnie z przepisami, za pierwsze 48 godzin rodzina nie płaci – podkreśla Lewandowski.
Adam Dubaniewicz z gryfowskiej firmy „Jaśmin” skierował do prokuratury pismo z prośbą o wyjaśnienie, czy „Wrzos”, świadcząc usługi na terenie szpitala, łamie prawo. Jednak na początku roku 2009 sam wystartował w przetargu na dzierżawę szpitalnego prosektorium w pobliskim Lwówku Śląskim. Też bierze tam pieniądza za usługi pogrzebowe. Można powiedzieć, że dostał na to błogosławieństwo tamtejszej Prokuratury Rejonowej, która nie dopatrzyła się w działalności „Wrzosa” przestępstwa. Dlaczego? Prokurator spojrzał na sprawę wąsko – w kontekście kodeksu karnego, gdzie nie jest napisane: „Kto pobiera pieniądze za usługi w prywatnym prosektorium podlega karze...”. Śledczy z Lwówka Śląskiego nie zagłębiali się w inne regulacje prawne.
Lwówecki wicestarosta Zbigniew Grześków przekonuje, że przedsiębiorcy, pobierając pieniądze za czynności pogrzebowe na terenie wykorzystywanych pomieszczeń, nie łamią prawa, gdyż jako dzierżawcy mogą tak postępować. Przepisy zakazują jedynie pobierania opłat za 48 godzin przechowywania zwłok w chłodni, obmycie i okrycie ciała.
Adwokat Jarosław Szczepaniak nie ma wątpliwości, że świadczenie na terenie zakładów opieki zdrowotnej usług pogrzebowych jest sprzeczne z artykułem 1 ust. 4 ustawy o zakładach opieki zdrowotnej. Przepis ten, choć zawiera pewne nieostre sformułowania, wprowadza zakaz prowadzenia przez ZOZ-y i inne podmioty działające na ich terenie działalności uciążliwej dla pacjenta lub przebiegu leczenia, albo innej działalności, która nie zaspokaja potrzeb pacjenta i realizacji jego praw w szczególności działalności polegającej na świadczeniu wspomnianych już usług pogrzebowych – mówi mec. Szczepaniak. – Wydaje się, że szeroko pojęta działalność lecznicza, stanowiąca istotę funkcjonowania placówek kłóci się ze świadczeniem usług pogrzebowych, czego wyrazem jest niewątpliwie treść wskazanego wyżej przepisu. Prowadzenie działalności pogrzebowej na terenie szpitali bezpośrednio lub pośrednio np. poprzez wynajem powierzchni na takie usługi jest więc naruszeniem wspomnianej normy prawa.
Wiceprezydent Centrum Adama Smitha Andrzej Sadowski tłumaczy, że funkcjonowanie firm pogrzebowych w szpitalach jest jednym z oznak, że w Polsce nie działa wymiar sprawiedliwości.
– Skoro prawo zakazuje funkcjonowania firm pogrzebowych w obrębie placówek medycznych a mimo to ma to często miejsce, to jest to w pierwszej kolejności patologia wymiaru sprawiedliwości, której rezultatem są patologie m.in. na styku szpitale i zakłady pogrzebowe. Brak reakcji na fakty wydawania zezwoleń na ulokowanie przedsiębiorców pogrzebowych w placówkach medycznych po ujawnionym przestępczym procederze, jaki miał miejsce w Łodzi, może tylko zachęcać do kontynuowania takich praktyk.
Nie wolno, ale...
Zgodnie z obowiązującym w Polsce prawem nie można wykonywać usług pogrzebowych na terenie zakładów opieki zdrowotnej. Art. 1 ust. 4 ustawy o zakładach w brzmieniu obowiązującym od 1 stycznia 2007 r. głosi, że: „zakład opieki zdrowotnej ani też inne podmioty na terenie zakładu opieki zdrowotnej nie mogą prowadzić działalności uciążliwej dla pacjenta lub przebiegu leczenia albo innej działalności, która nie służy zaspokajaniu potrzeb pacjenta i realizacji jego praw, w szczególności reklamy lub akwizycji skierowanych do pacjenta, oraz działalności polegającej na świadczeniu usług pogrzebowych.”
W obowiązującym brzmieniu tejże ustawy, w ustępie 1. art. 25a czytamy: „w razie śmierci pacjenta w szpitalu, szpital ma obowiązek należycie przygotować jego zwłoki, w celu ich wydania osobom uprawnionym do pochowania”. Sposób postępowania w razie śmierci pacjenta określiło rozporządzenie Ministra Zdrowia z 31 października 2006 roku. Zgodnie z tym aktem wykonawczym, który obowiązuje od 25 listopada 2006 r., osoba wskazana w regulaminie porządkowym szpitala jest obowiązana zwłoki osoby zmarłej umyć, ubrać i wydać osobie upoważnionej do pochówku w stanie zapewniającym zachowanie godności należnej osobie zmarłej. Czynności te nie stanowią przygotowania zwłok osoby zmarłej do pochowania i nie pobiera się za nie opłat.
Szpital nie może pobierać pieniędzy za dwie pierwsze doby pobytu ciała w chłodni. Wymienione czynności resort zdrowia określa mianem „czynności przedpogrzebowych”. Po wejściu w życie nowych przepisów część szpitali rozstała się z firmami pogrzebowymi, część nadal, w wyniku przetargów na dzierżawę, podpisuje umowy z zakładami pogrzebowymi. W odpowiedzi na pismo Polskiego Stowarzyszenia Funeralnego z 28 maja 2009 r., dotyczące dopuszczalności dzierżawienia pomieszczeń w szpitalach przez branżę pogrzebową Ministerstwo Zdrowia zauważyło, że według artykułu 53 ustawy o ZOZ-ach, zakład opieki zdrowotnej gospodaruje samodzielnie przekazanymi w nieodpłatne użytkowanie nieruchomościami i majątkiem Skarbu Państwa lub komunalnym oraz majątkiem własnym. „W obecnym stanie prawnym nie ma zatem przeszkód prawnych do zbycia aktywów trwałych placówki, oddania w dzierżawę, najem, użytkowanie oraz użyczenie, o ile tylko nie narusza to przepisów ustawy (w pomieszczeniach tych nie może być prowadzona działalność polegająca na świadczeniu usług pogrzebowych) i odbywa się na zasadach określonych przez podmiot, który utworzył zakład opieki zdrowotnej”. Takie podejście rozmydla wcześniejszy twardy zapis – oznacza przyzwolenie na dzierżawę firmom pogrzebowym, o ile nie biorą za zajmowanie się zwłokami pieniędzy w ramach „czynności przedpogrzebowych”, a to już prosta droga do nadużyć.
Nadzieja w oskarżeniu
Na szczęście nie wszyscy państwowi funkcjonariusze, których ustawowym zadaniem jest strzeżenie prawa, bagatelizują łamanie go. Akt oskarżenia, jaki w sierpniu br. skierowała do sądu Prokuratura Rejonowa w Bytomiu, urósł w oczach przedsiębiorców pogrzebowych do rangi aktu nadziei na długo wyczekiwaną sprawiedliwość. Bytomski prokurator oskarżył T.D., pracownika zakładu pogrzebowego „Hades”, o oszustwo polegające na wyłudzaniu od rodzin nieboszczyków pieniędzy za ubieranie zwłok osób zmarłych w szpitalu, gdzie „Hades” od lat dziewięćdziesiątych dzierżawi prosektorium. T.D. grozi kara do ośmiu lat pozbawienia wolności.
Organy ścigania powiadomiła jedna z pokrzywdzonych osób. W trakcie postępowania przygotowawczego przesłuchano 142 świadków. Oskarżony miał doprowadzić pokrzywdzonych do niekorzystnego rozporządzenia pieniędzmi w okresie od grudnia 2006 do grudnia 2008 roku. Wtedy w szpitalu zmarły 124 osoby. Bezprawnie pobierał od pogrążonych w żałobie i stresie kwoty rzędu 50 do 200 zł. W świetle materiału dowodowego prokuratury pokrzywdzonych jest 60 osób. Może ich być znacznie więcej, zważywszy na kilkunastoletni staż firmy w prosektorium.
– Ludzie w takich sytuacjach bardzo często są bezradni. Nie mają głowy do tego, aby wnikać, co jest zgodne z prawem, a co nie. Bardzo łatwo im wmówić różne rzeczy – zauważa pani prokurator Karina Kamińska-Synowiec, zastępca Prokuratora Rejonowego w Bytomiu.
Ryszard Walicki ze Śląskiego Zakładu Pogrzebowego jest zgorszony, że po szefowej „Hadesu”, Elżbiecie Łubkowskiej, ustalenia prokuratury spływają jak woda po kaczce. Ta o zwolnieniu oskarżonego pracownika słyszeć nie chce, gdyż jest on związany z firmą od 18 lat, a pieniędzy ponoć nie brałby, gdyby rodziny same mu ich nie wciskały jako dowód wdzięczności za profesjonalizm w myciu i ubieraniu szpitalnych nieboszczyków. Rozmowę z „Memento” przerwała, kiedy zapytaliśmy ją o wysokość czynszu za dzierżawę, jaki co miesiąc wpłaca do szpitalnej kasy. – Nie pozwalam na wydanie artykułu! – uniosła się Łubkowska, a potem odmówiła autoryzacji wypowiedzi, w której broniła swojego pracownika.
Bardziej rozmowna była Kornelia Cieśla, dyrektor Szpitala Specjalistycznego nr 2 w Bytomiu, która swą funkcję piastuje od sierpnia 2008 r. Okazało się, że firma płaci 5 tysięcy miesięcznego czynszu w zamian za… nic. Szpital wcale nie płaci firmie za zajmowanie się zwłokami. Pani dyrektor wie, że ustawa zakazuje pobierania pieniędzy od rodzin zmarłych za czynności, o których mowa w rozporządzeniu, przeprowadzane w szpitalnym prosektorium. Jasne jest więc, że z punktu widzenia ekonomicznego interes „Hadesu” nie miałby racji bytu, gdyby nie łamanie prawa.
– Umowa z „Hadesem” to pozostałość po poprzednim dyrektorze. Bezpośrednio do mnie skargi na firmę pogrzebową nie wpływały, ale nie mogę lekceważyć ustaleń organów ścigania. Badający sprawę policjanci i prokuratorzy nie mogli sobie po prostu tego wszystkiego wymyślić. Umowę wypowiemy – oznajmiła szefowa bytomskiej lecznicy.
Na rozwiązanie umowy ze szpitalem zdecydował się w połowie września Adam Dubaniewicz, dzierżawca prosektorium w Lwówku Śląskim. Powód: „a same z tym problemy, nie opłaca się” – przyznał w rozmowie z „Memento” tenże przedsiębiorca z Gryfowa Śląskiego i zapowiedział, że z własnej woli opuści szpital z dniem 30 września.
Autor: Agata Rożek, dwumiesięcznik Memento