|
Dla nich był po prostu „księciem”, „głową państwa” europejskich Romów. Trzydzieści lat temu nominowano go premierem i niezależnym sędzią będącym w stanie rozstrzygać spory, osądzać, co jest dobre, a co złe w majestacie prawa plemion koczowników. Książę zdecydował się zostawić życie wędrowca, aby osiąść w pobliżu jeziora (Lago del Garda). Posiadał dom, jak wszyscy, ale karawana znajdowała się w pobliżu na parkingu. Skłócone strony przyjmował właśnie w karawanie. To, że Bruno Campos był osobą kochaną i szanowaną w swoim środowisku można było wywnioskować ze spojrzeń, rozmów tych, którzy przybyli na pogrzeb najpierw do małego miasteczka, a potem w Bresci, gdzie pochowano zwłoki.
To, co najbardziej zrobiło wrażenie na wszystkich uczestnikach uroczystości było przede wszystkich zrzucenie płatków róż z helikoptera w wymienionych miastach, jak i muzyka grana przez zespół w obu miejscowościach. Kiedy trumna została wprowadzona do kościoła z willi, w której Bruno Campos mieszkał można było usłyszeć nuty „Ojca Chrzestnego”. To samo miało miejsce w Bresci podczas wprowadzania na cmentarz Świętego Bartłomieja. Nic dziwnego, bo zmarły był bardzo szanowany, ponieważ pełnił funkcję sędziego, a jego kompetencje były uznawane nawet na międzynarodowym poziomie w środowisku Romów. Obecni na pogrzebie Cyganie skorzystali z okazji, aby stwierdzić, iż nie są przestępcami jak się powszechnie uważa, a nieuczciwi ludzi są pośród każdej nacji.
Autorka: Urszula Arczewska
Skomentuj tekst na forum