|
Historia tego miejsca jest niezwykle bogata. W XIII wieku we wsi Wola powstał pierwszy kościół rzymsko-katolicki. W czasie najazdu szwedzkiego ten drewniany kościół spłonął. W 1695 roku z fundacji królowej Marii Kazimiery rozpoczęto budowę kościoła murowanego. Budowę kościoła pod wezwaniem św. Wawrzyńca ukończono w 1756 roku. Wokół kościoła, jak to w tamtych czasach było w zwyczaju, powstał cmentarz.
Położenie kościoła przy, od wieków aż do dzisiaj, jednym z najważniejszych traktów prowadzących do stolicy powodowało, że w czasie każdej zawieruchy wojennej ulegał zniszczeniu. Podczas oblężenia Warszawy przez wojska pruskie w 1794 roku otoczony wałami kościół, jako najdalej ku zachodowi wysunięty bastion, długo trwał w skutecznej obronie. Po zniszczeniach został odrestaurowany.
Kościół stanowił centralny punkt Reduty Wolskiej, która powstała właśnie w czasie insurekcji kościuszkowskiej. Reduta, wzmocniona i znacznie rozszerzona, była jednym z głównych punktów obrony Warszawy w czasie powstania listopadowego 1831 roku. Na jej szańcach bohatersko zginął generał Józef Sowiński.
Po upadku powstania, kościół został przebudowany na cerkiew w latach 1831 – 1834 i przekazany prawosławnym wiernym. Także przykościelny cmentarz został przekształcony w cmentarz prawosławny. Jednak z uwagi na to, że teren ten był zbyt mały oraz z powodu braku w Warszawie cmentarza prawosławnego władze carskie postanowiły teren całego fortu będzie pełnił funkcje cmentarne. Zamierzenie to zostało zrealizowane w latach 1836 – 1841. W sierpniu 1841 roku uroczyście otwarto cmentarz i poświęcono cerkiew Matki Boskiej Włodzimierskiej (przekształconej z kościoła św. Wawrzyńca).
Na cmentarzu rozpoczęto chować obywateli rosyjskich według hierarchii poczynając od ulicy Wolskiej, na południu cmentarza. Kwatery najbliższe cerkwi były przeznaczone dla zmarłych generałów i ich rodzin oraz duchownych prawosławnych. W kwaterach następnych spoczywali oficerowie sztabowi oraz kupcy, w kolejnych żołnierze i mieszczanie. W kwaterach najdalej na północ wysuniętych chowano najuboższych. Cmentarz chwalony był jako niezwykle zadbany, niczym niemalże ogród czy park.
Wypełniony był klombami puszącymi się bogatą gamą kwiatów, zdobiącymi pola grobowe pomiędzy zadbanymi szerokimi alejkami. Pomiędzy piękną ogrodową roślinnością jak brylanty lśniły wspaniałe pomniki nagrobne.
W 1903 roku na południowym skraju cmentarza rozpoczęto budowę okazałej cerkwi. Świątynia zaprojektowana w stylu bizantyjskim przez architekta W. N. Pokrowskiego gotowa była w 1905 roku. Wzorcem dla cerkwi św. Jana Lestwicznika-Klimaka były cerkwie rostowskie z XVI i XVII stulecia.
Zamęt czasów pierwszej wojny światowej spowodował ewakuację duchowieństwa prawosławnego z Warszawy i poważną dewastację cmentarza prawosławnego. Cmentarz był niszczony również dlatego, że jego teren nie był ogrodzony. W dwudziestoleciu międzywojennym duchowni i wierni prawosławni powrócili do władania cmentarzem. Jednak dopiero w 1932 roku rozpoczęto stawiać ogrodzenie.
W 1916 roku dawnemu kościołowi św. Wawrzyńca zostały przywrócone pierwotne formy barkowo-klasycystyczne. Kościół wraz z otaczającym go terenem powrócił do wiernych wyznania rzymsko-katolickiego. Po raz kolejny został zniszczony w czasie powstania warszawskiego. Obecnie teren cmentarza obejmuje 3,3 ha, na których mieści się 101 kwater.
Niezwykła jest różnorodność osób pochowanych na tym cmentarzu. Obok dostojników prawosławnej hierarchii kościelnej spoczywają urzędnicy państwa carskiego, żołnierze ukraińskiej armii atamana Petlury, starowiecy, Ormianie, Romowie, żołnierze Armii Czerwonej polegli w czasie drugiej wojny światowej a także budowniczowie Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie. Obecnie cmentarz jest także otwarty na chowanie osób różnych wyznań. Pełna liczba osób pochowanych na tym cmentarzu nie jest znana. W czasie działań ostatnich dwóch wojen zaginęły lub w znacznym stopniu zostały zniszczone archiwa cmentarne.
Wśród kilku tysięcy pomników nagrobnych, kilkaset prezentuje niezwykłe wartości artystyczne i historyczne. Znajdujemy tu dzieła tak znamienitych artystów rzeźbiarzy jak Andrzej Pruszyński, Bolesław Syrewicz, Henryk Żydok, Stanisław Gundlach, doskonałych architektów; między innymi Stanisława Noakowskiego, Borysa Zinserlinga oraz świetnych warsztatów kamieniarskich (BARTMAŃSKI, TUWE, NORBLIN, PŁECKI).
Wszystkie pomniki z XIX wieku cechuje zastosowanie w dekoracjach, w mniejszym lub większym stopniu, artystycznych form bizantyjskich. Tworzą one niezwykły krajobraz, jakże odmienny od klimatów polskich katolickich cmentarzy. Wśród tych wschodnich form można także odnaleźć pomniki o typowych formach klasycystycznych, neogotyckich czy modernistycznych. Różnorodność religii oraz ideologii wyznawanych przez osoby pochowane, pozostawiła bardzo wyraźnie piętno na formach pomników nagrobków.
Teren cmentarza nie jest już dzisiaj pięknym parkiem. Silnie porośnięty potężnymi drzewami, bez ozdobnych kwiecistych klombów, okazałych alejek. Nie ma już tego uroku, który był tak entuzjastycznie opisywany na łamach dziwiętnastowiecznej prasy. Skutki niekontrolowanego porastania drzewami okazały się tragiczne dla kilkudziesięciu pomników nagrobnych w sierpniu 2005 roku. Silna wichura zwaliła kilka drzew i połamała wiele gałęzi. Przewalone i połamane pomniki zostały zinwentaryzowane a następnie interwencyjnie zmontowane na pierwotnych miejscach eksponowania oraz zabezpieczone. Akcję tę podjęło Biuro Stołecznego Konserwatora Zabytków i przeznaczyło na to znaczne fundusze. Renowacja nagrobków zakończona została w grudniu ubiegłego roku. Odbioru tych prac dokonała komisja w składzie ks. Paisjusz Martyniuk – proboszcz parafii, ks. Jerzy Dmitruk, Piotr Grzegorz Mądrach – rzeczoznawca, Agnieszka Kasprzak-Miler – inspektor BSKZ, Krzysztof Wrzeszcz – inspektor BSKZ. Odbiór odbył się w drugiej połowie miesiąca. Prace interwencyjne wykonał pod kierunkiem Zdzisława Gossa zespół kamieniarzy z warszawskiej firmy IMAG. Dewastacja dokonana przez wichurę i spadające drzewa nie dotyczyła tylko terenu cmentarza prawosławnego. Zniszczone też zostały inne cmentarze. Ogromny zakres zniszczeń miał miejsce na cmentarzu rzymsko-katolickim na Powązkach. Ucierpiało też wiele pomników na innych cmentarzach.
Zniszczenia takie w znacznym stopniu są spowodowane brakiem systematycznej wycinki; nadmiernej ilości drzew rosnących zbyt blisko, drzew chorych, chorych konarów. Mając to na uwadze niezrozumiałe jest dla mnie tak lekceważące podejście do dzieł sztuki - niepowtarzalnych świadectw kultury i historii Polski, jakimi są pomniki nagrobne. Zdecydowanie zbyt często kamienie, które przemawiają do nas ludzkim głosem, są niszczone przez ekologów fanatycznie broniących zabójczą roślinność.
W przypadku cmentarzy należy jednoznacznie stwierdzić, że drzewa, które na ogół porosły na nich jako samosiejki, bez żadnej kontroli, są chwastami i szkodnikami. Drzewa zawsze można posadzić na nowo - zniszczonego dzieła sztuki wykonanego przez artystę w przeszłości już nigdy się nie odtworzy w duchu i w formie oryginalnej.
Dlatego apeluję do opiekunów cmentarzy, szczególnie tych cmentarzy silnie zarośniętych drzewami, o systematyczne prześwietlanie koron, o odcinanie niebezpiecznych konarów, o wycinanie wszystkich osłabionych sztuk, o wycinanie gęstwin. Zabiegi te mogą nie tylko uchronić nagrobki od zniszczenia, ale również ograniczyć zagrożenie dla życia ludzi spacerujących po cmentarzach.
Odsłanianie słońca jest również zbawienne dla pomników nagrobnych. Materiał kamienny używany do wykonywania nagrobków (piaskowce, wapienie, marmury a także granity) potrzebuje wysychania, potrzebuje słońca, gdyż w stanie stałego zawilgocenia ulega gwałtownie przyspieszonym procesom destrukcji. Starajmy się walczyć z zielonymi parasolami, by ratować dzieła sztuki sepulkralnej.
Autor: Piotr Grzegorz Mądrach/ 2-miesięcznik "Świat Kamienia"